W miniony weekend na torze Circuit of the Americas w Austin kibice Formuły 1 mogli podziwiać emocjonujący wyścig o Grand Prix Stanów Zjednoczonych, który zakończył się sukcesem Charlesa Leclerca. Kierowca Scuderii Ferrari nie tylko wrócił na podium po kilku trudnych wyścigach, ale również udowodnił, że walka z przeciwnościami losu może przynieść wymierne rezultaty. Dla sympatyków włoskiego zespołu oraz samego Monakijczyka to bez wątpienia powód do zadowolenia i nadzieja na lepsze wyniki w końcówce sezonu.
Leclerc startował do wyścigu z pole position, co było efektem świetnej postawy w kwalifikacjach. Niestety, mimo wyśmienitego początku, tempo Ferrari nie pozwoliło mu utrzymać się na prowadzeniu do samej mety. Charles nie ukrywał jednak zadowolenia z trzeciego miejsca, szczególnie biorąc pod uwagę wyboje, niepewność tempa wyścigowego oraz pecha towarzyszącego mu w ostatnich rundach mistrzostw.
Wyścig w Teksasie był kolejnym sprawdzianem bolidu SF-23 – maszyny kapryśnej i wymagającej, zwłaszcza na dłuższych przejazdach. Tym bardziej cieszy fakt, że Leclerc zdołał ominąć większe problemy i utrzymać za sobą tak walecznych rywali jak Lewis Hamilton, Lando Norris czy Sergio Perez. Dzięki temu Ferrari zgarnęło bezcenne punkty do klasyfikacji konstruktorów, zbliżając się do Mercedesa, co zwiastuje pasjonującą walkę do finału sezonu.
Start wyścigu w wykonaniu Leclerca można śmiało określić jako książkowy – obronił swoją pozycję w pierwszym zakręcie, utrzymywał wyścigowe linie i kontrolował tempo. Z biegiem okrążeń jednak coraz bardziej widoczny stawał się problem z degradacją opon oraz brak tempa w porównaniu do czołówki. Hamilton oraz Verstappen potrafili lepiej zarządzać swoimi zestawami, przez co Monakijczyk był zmuszony skupić się na zabezpieczeniu najniższego stopnia podium.
Nieoczywista strategia Ferrari, polegająca na wydłużeniu drugiego stintu, mogła mieć ryzykowny finał, ale popłaciła – Leclerc wykazał się ogromną dojrzałością i do końca wyścigu nie popełnił żadnego poważnego błędu. Warto zaznaczyć, że to pierwszy raz od kilku wyścigów, kiedy SF-23 nie sprawiał poważniejszych problemów technicznych, co napawa optymizmem zarówno zespół, jak i kibiców Scuderii na kolejne rundy.
Szczególną satysfakcję Leclercowi przyniosła walka na torze z byłym mistrzem świata Lewisem Hamiltonem. Zacięta rywalizacja i obrona pozycji do samego końca to esencja tego sportu – coś, co fani F1 kochają najbardziej. Po przekroczeniu linii mety Charles przyznał, że trzeba było wycisnąć wszystko, co najlepsze z auta, by nie dać się wyprzedzić Mercedesowi.
Koniec sezonu 2023 wydaje się być bardzo obiecujący dla Ferrari. Przed zespołem wciąż trudna walka z Mercedesem o drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Każdy punkt jest teraz na wagę złota, a powrót Leclerca na podium tylko podniósł morale w garażu. Zespół z Maranello zna już swoje słabości i wie, nad czym musi popracować, by nawiązać realną walkę z Red Bullem i Mercedesem w przyszłym roku.
Dla Charlesa Leclerca to był pozytywny weekend, który przywrócił mu wiarę w możliwości własne oraz zespołu. Kibice Ferrari liczą, że w ostatnich wyścigach sezonu zobaczą jeszcze więcej takich występów, a praca wykonana w Austin stanie się solidnym fundamentem do budowy jeszcze lepszego bolidu na sezon 2024. Jedno jest pewne – walka o podium wciąż trwa, a Charles Leclerc nie powiedział jeszcze ostatniego słowa!