Z czym na początku nie byłoby problemu. Gdyby tylko nie tonęły takie tory jak Imola, Spa Francorchamps, Zandvoort i inne legendy...
Bo nawet najgłupszy człowiek przyzna, że bez przeszłości nie ma przyszłości. W każdym razie w Liberty Media starają się temu zaprzeczyć. Po tym, jak ich ogólne zmiany w przepisach okazały się klęską, teraz próbują za pomocą zalewania kalendarza wyścigowego i całkowitej sprzedaży sportu. Jego jasnym klejnotem (koszmarem...) jest projekt Miami.
„Tylko trzy były potrzebne, aby Grand Prix Miami stało się jednym z najważniejszych i najbardziej spektakularnych wyścigów w naszym kalendarzu Formuły 1 (WTF??). Nadzwyczajna jakość, nadzwyczajna gotowość, która naprawdę imponuje zamiarom i wizjom F1, zarówno globalnie, jak i w kontekście USA.
Ta umowa to kamień milowy i gwarancja, a jej przedłużenie do 2041 roku to strategiczny kamień milowy, który dalej wzmacnia nasz amerykański wpływ, umacnia naszą bazę kibiców tutaj i naszą coraz bliższą relację z nimi. Jest ich coraz więcej, są coraz bardziej pasjonaci, chcą coraz więcej wyścigów.” - powiedział Stefano Domenicali.
Świetnie. A jeśli moglibyśmy prosić, jako Europejczyk i Włoch, załatwcie jeszcze Monzę, Monako i Silverstone! Na ich miejsce idealnie wpasuje kilka amerykańskich wyścigów...
Fot. Sky Sports