W minionych tygodniach kibice Formuły 1 z niepokojem śledzili poczynania McLarena i Lando Norrisa, zwłaszcza po wyścigu w Las Vegas. Incydent na torze, w wyniku którego młody Brytyjczyk odpadł z rywalizacji, wywołał szereg pytań dotyczących jego formy oraz ogólnej kondycji zespołu. Jednak spojrzenie na liczby i szerszy kontekst sezonu pozwala dojść do wniosku, że nie ma najmniejszych powodów do paniki – ani dla Norrisa, ani dla fanów stajni z Woking.
Po nieudanym początku sezonu, McLaren wprowadził odważny pakiet poprawek, który zdecydowanie poprawił osiągi bolidu. Lando Norris regularnie pojawiał się na podium i imponował tempem na tle nie tylko rywali, ale również własnego kolegi z zespołu, Oscara Piastriego. Właśnie te wyniki są dowodem na to, że działania podejmowane przez brytyjską ekipę idą we właściwym kierunku.
Wypadek w Las Vegas – spowodowany trudnymi warunkami na torze i specyficzną charakterystyką nowego obiektu – nie jest powodem, aby wyciągać daleko idące wnioski na temat McLarena. W samej sesji kwalifikacyjnej Norris pokazał potencjał, potwierdzając, że bolid potrafi być szybki nawet na torach, które z pozoru nie pasują do jego mocnych stron.
Lando Norris już od swojego debiutu w F1 wykazuje niezwykłą dojrzałość, skutecznie przekuwając błędy w cenne doświadczenie. Obecny sezon pokazuje, że jest kierowcą, który potrafi utrzymać równą formę nawet w trudnych momentach. Wpadka z Las Vegas jest klasycznym przykładem tego, jak specyfika konkretnego toru potrafi wpłynąć na wydarzenia, niezależnie od poziomu osiągów zespołu.
Co istotne dla fanów zespołu, McLaren nieustannie inwestuje w rozwój swojego technologicznego zaplecza. Inauguracja nowego tunelu aerodynamicznego oraz rozwój symulatora mają w dłuższej perspektywie pomóc stajni w rywalizacji z absolutną czołówką, taką jak Red Bull czy Mercedes. Efekty tych inwestycji nie zawsze są natychmiastowe, ale już teraz widać poprawę w zarządzaniu tempem wyścigowym oraz przyspieszenie procesów rozwojowych.
Przyszłość Norrisa i McLarena maluje się więc w jasnych barwach. Szerokie grono analityków zgodnie podkreśla, że wyścig w Las Vegas był raczej anomalią niż zwiastunem problemów. Co więcej, siła mentalna Norrisa oraz wola walki, z jaką podchodzi do każdego startu, sprawia, że możemy być pewni jego silnej pozycji nie tylko na koniec sezonu, ale i w dalszej perspektywie.
Biorąc pod uwagę obecny kształt stawki i natychmiastową reakcję zespołu na trudne warunki, McLaren znalazł się na ścieżce nie tylko ku regularnym podium, ale i realnej walce o zwycięstwa w kolejnych latach. Trzymając kciuki za rozwój bolidu oraz dalszą ewolucję Norrisa, warto zachować optymizm – bo wszystko wskazuje, że McLaren wraca do gry w wielkim stylu.