W sezonie 2024 Formuły 1 strategia doboru opon przez Pirelli przechodzi subtelne, lecz istotne zmiany. Najnowszą decyzją włoskiego producenta ogumienia jest użycie „skoku” w zakresie twardości mieszanek dla wyścigów w Austin oraz w Meksyku. Zarówno na Circuit of the Americas, jak i na torze Autódromo Hermanos Rodríguez zobaczymy opony, które różnią się aż o dwa stopnie twardości w stosunku do dotychczasowych wyborów. Ten ruch ma na celu nie tylko zróżnicowanie strategii pit-stopów, ale przede wszystkim wzbogacenie widowiska, na czym najbardziej zależy kibicom. Dla obu rund wybrano bowiem zestawy opon C2, C3 oraz C4, podczas gdy w poprzednich latach sięgano raczej po twardsze wersje, np. w Austin bywało to C2, C3, C4, ale w Meksyku przeważnie C3, C4 i C5. Takie podejście przynosi sporo korzyści – przede wszystkim kierowcy dostają szeroki wachlarz strategii, a wyzwania temperatury i degradacji stają się bardziej realne. Opony F1 są bowiem wyjątkowo wrażliwe na zmiany warunków, a temperatury nawierzchni tych dwóch torów potrafią zmieniać się z minuty na minutę. Największym powodem wprowadzenia tej zmiany są specyficzne cechy obu torów. Circuit of the Americas w Teksasie słynie z licznych zakrętów wymagających idealnej przyczepności, a jednocześnie z wysokich temperatur w październiku. Z kolei tor w Meksyku położony jest na wysokości ponad 2200 m n.p.m., gdzie powietrze jest rozrzedzone, a asfalt potrafi być śliski niczym tafla lodu. Pirelli musiało więc znaleźć kompromis, dzięki któremu zarówno miękkie, średnie, jak i twarde opony znajdą realne zastosowanie.
Mario Isola, szef działu sportowego Pirelli, jasno informuje, że firma nieustannie analizuje dane telemetryczne oraz opinie zespołów, aby proponować najbardziej optymalne rozwiązania dla każdej rundy. Isola zaznacza, że coroczne badania pozwalają coraz lepiej rozumieć zachowanie ogumienia i parametry torów – szczególnie, że harmonogram Formuły 1 stał się intensywniejszy po wprowadzeniu weekendów sprinterskich. Wybór bardziej miękkich zestawów może przełożyć się na większą liczbę pit stopów, a tym samym zwiększyć emocje i nieprzewidywalność w trakcie zawodów. Co ciekawe, decyzja Pirelli to też efekt rozmów z zespołami, które sygnalizowały, że w warunkach takich jak te w Austin i Meksyku, wcześniejsze zestawy często prowadziły do dość przewidywalnych strategii – to znaczy, że większość stawki wybierała podobne podejście do zarządzania oponami. Teraz różnice między zachowaniem poszczególnych mieszanek będą wyraźniejsze, szczególnie przy różnicach w konstrukcji bolidów i stylach jazdy kierowców. Wyobraźmy sobie, jakie emocje wywołają odważne decyzje niektórych teamów, na przykład próbujące wykonać „undercut” przy pomocy miękkich opon czy pokusić się o jeden długi stint na twardszej mieszance! Choć opony stanowią tylko jeden z wielu elementów układanki F1, to właśnie nowy kierunek Pirelli może sprawić, że wyścigi w Austin i Meksyku zaczną być dla kibiców jeszcze bardziej ekscytujące. Jednocześnie to wyzwanie dla inżynierów, którzy będą musieli precyzyjnie analizować dane, a dla kierowców okazja do popisania się umiejętnościami zarządzania ogumieniem. Warto zwracać uwagę na to, jak zespoły dostosowują swoje strategiczne plany, zwłaszcza podczas znacznych wahań temperatur toru oraz niespodziewanych neutralizacji. Zmiany w polityce doboru ogumienia są także odpowiedzią na rosnące oczekiwania fanów i rosnącą konkurencję w czołówce stawki. W 2024 roku nie ma już miejsca na przypadkowe wybory – każda decyzja jest poprzedzona wielogodzinnymi analizami. Daje to nadzieję na jeszcze bardziej zaciętą walkę i nieoczekiwane zwroty akcji podczas tegorocznych rund Grand Prix na kontynencie amerykańskim. Jedyne, czego możemy być pewni, to fakt, że rywalizacja ponownie zaskoczy nas swoją nieprzewidywalnością!