Weekend wyścigowy w Baku pokazał po raz kolejny, jak niezwykle wymagająca potrafi być Formuła 1 – szczególnie dla zespołu Alpine, który liczył na lepszy wynik na azerskim torze miejskim. Pierre Gasly, francuski kierowca zespołu, nie szczędził gorzkich słów podsumowując swoje zmagania, które od samego początku naznaczyły liczne przeciwności losu. Wraz z Estebanem Oconem, Alpine stanęło w obliczu wyzwań zarówno technicznych, jak i strategicznych, które już w sesjach treningowych i kwalifikacjach odbiły się negatywnie na tempie i możliwościach wyścigowych bolidu.
Baku to specyficzny tor: długie proste, wymagające hamowania i ciasne zakręty przy murach sprawiają, że każda drobna usterka bolidu potrafi przekreślić szanse na dobry wynik. W przypadku Gasly’ego te przeszkody pojawiły się już w piątek – awaria jednostki napędowej zakończyła jego udział w pierwszym treningu po zaledwie kilku okrążeniach. Dla zespołu oznaczało to pracę na najwyższych obrotach, próbując przywrócić samochód do pełnej sprawności przed kwalifikacjami. Pomimo starań mechaników Alpine, Gasly musiał zadowolić się odległą pozycją startową, która z góry skazywała go na trudną walkę o jakiekolwiek punkty.
Dla fanów Formuły 1, piątkowe niepowodzenie jednego z zawodników to dopiero początek problemów. Współczesna F1 nie wybacza chwil słabości: aktualna stawka jest niezwykle wyrównana, a drobne niepowodzenie może doprowadzić do całkowitego wypisania się z walki o czołowe lokaty. Gasly w wywiadach nie krył rozczarowania, przyznając, że w ten weekend Alpine „nie miało absolutnie żadnych szans” na równą walkę z rywalami. Mimo starań i wdrażania nowych rozwiązań, francuski zespół po raz kolejny musiał uznać wyższość konkurencji – zarówno w sprincie, jak i wyścigu głównym.

Kluczowym czynnikiem ograniczającym możliwości Alpine w Baku była nie tylko awaria techniczna, ale także ból wynikający z braku wydajności w tempie wyścigowym i kwalifikacyjnym. Inżynierowie teamu przyznali, że mimo licznych poprawek wprowadzonych podczas zimowej przerwy, bolid A524 nadal ustępuje pola zarówno czołowym zespołom, jak i konkurentom ze środka stawki. Pierre Gasly podkreślił, że zespół musi skoncentrować się na poprawie osiągów, zwłaszcza w zakresie balansu aerodynamicznego i zarządzania mocą jednostki napędowej – szczególnie na wymagających torach ulicznych, gdzie margines błędu jest minimalny.
Z kolei Esteban Ocon, drugi kierowca Alpine, zmagał się z podobnymi trudnościami. Jego weekend również obfitował w nieudane strategie i mozolne przebijanie się przez stawkę. Obaj zawodnicy podkreślali po wyścigu, że atmosfera wewnątrz zespołu – mimo frustracji – wciąż charakteryzuje się profesjonalizmem i determinacją do walki o lepsze czasy w przyszłości. Szef zespołu, Bruno Famin, zapewnia, że zespół konsekwentnie pracuje nad rozwiązaniem najbardziej palących problemów i nie zamierza tracić nadziei po jednym nieudanym weekendzie.
Wyścig w Baku stanowi bolesny przypominacz dla Alpine, jak wiele pracy czeka jeszcze zarówno inżynierów, jak i kierowców. Przesuwanie granic wydajności w Formule 1 wymaga zarówno cierpliwości, jak i ciągłej inwencji. Fani zespołu wyczekują pierwszego przełomowego wyniku, a kolejny wyścig – tym razem na klasycznym torze Imola – pokaże, czy francuska ekipa rzeczywiście potrafi wyciągnąć wnioski i przełamać złą passę. Na razie pozostaje trzymać kciuki i śledzić, jak Gasly i Ocon wykorzystają doświadczenia z Azerbejdżanu w nadchodzących rundach mistrzostw świata.