Sezon 2024 w Formule 1 dostarcza fanom nie tylko ekscytujących walk na torze, ale też coraz ciekawszych wypowiedzi i analiz dotyczących formy poszczególnych zespołów. Jednym z najgorętszych tematów ostatnich dni stały się słowa Fernando Alonso, który po wyścigu krytycznie ocenił potencjał swojego zespołu, Aston Martina. Hiszpan, znany z nieprzeciętnej szczerości, stwierdził, że obecne osiągi jego bolidu plasują zespół… dopiero na dziewiątym miejscu stawki.
Alonso nie raz udowadniał, że potrafi wyciągać maksimum ze sprzętu – niejednokrotnie zdobywał cenne punkty nawet w niekonkurencyjnych samochodach. Jednak tym razem dwukrotny mistrz świata nie ukrywał frustracji. Jego zdaniem Aston Martin znalazł się w trudnej sytuacji, zarówno pod względem tempa kwalifikacyjnego, jak i wyścigowego. Zespół, który w poprzednim sezonie zaskakiwał świetną formą na początku roku, teraz zmaga się z problemami zarówno z wydajnością, jak i z utrzymaniem opon w optymalnym oknie pracy.
Często mówi się, że Formuła 1 to sport, w którym liczą się najdrobniejsze poprawki aerodynamiczne, strategia pit stopów czy pogodzenie ustawień bolidu z wymaganiami toru. Aston Martin w roku 2024 nie może znaleźć uniwersalnego rozwiązania, które pozwoli im regularnie walczyć z Ferrari, McLarenem czy Red Bullem. W wywiadach Alonso zwracał uwagę, że na torach o niskim zużyciu opon bolid radzi sobie nieco lepiej, lecz ogólnie rywale wykonali większy progres. Słowa Hiszpana wywołały szeroką dyskusję nie tylko wśród ekspertów, ale i kibiców.
Szefowie Aston Martina postanowili jednak odnieść się do słów swojego kierowcy. Mike Krack, team principal zespołu, podkreślił, że komentarze Alonso wynikają z jego ogromnej ambicji oraz perfekcjonizmu. – „Fernando zawsze chce zwyciężać i najlepiej wypadać. Każde miejsce poniżej podium to wyzwanie dla niego i dla nas” – powiedział Krack na konferencji prasowej. Dodał również, że ocena sytuacji jest bardzo dynamiczna i zespół nie zamierza zwalniać tempa rozwoju.
W Aston Martinie trwa gorączkowa praca nad aktualizacjami samochodu. Priorytetem ma być poprawa balansu bolidu oraz optymalizacja długodystansowego tempa wyścigowego. Zespół mocno wierzy w analizę danych i skupia się na testach nowych rozwiązań aerodynamicznych oraz podwozia. Cała ekipa zdaje sobie sprawę, że w walce z takimi potentatami, jak Ferrari czy McLaren, liczy się każdy detal i reakcja na zmieniające się warunki.
Dodajmy, że Aston Martin to nie tylko nowocześnie wyposażone centrum technologiczne w Silverstone, ale też spore inwestycje w rozwój personelu. W tle pojawiły się spekulacje o możliwych wzmocnieniach kadry technicznej – zarówno inżynierów, jak i specjalistów od analiz danych. Wszystko po to, by nie dać się zepchnąć do roli statysty w środku stawki.
Kibice brytyjskiej ekipy z pewnością liczą na szybki zwrot akcji i powrót do walki o podium – szczególnie, że Aston Martin posiada zarówno wsparcie finansowe, jak i doświadczenie dwóch świetnych kierowców. Przed zespołem kolejne wyzwania, a przed Alonso szansa, by ponownie pokazać swój wyścigowy geniusz. Jedno jest pewne – nastroje w zespole są bojowe, a druga połowa sezonu zapowiada się niezwykle interesująco.
W najbliższych rundach przekonamy się, czy mocne słowa Fernando Alonso okażą się motywacją do sprintu w rozwoju, czy raczej początkiem trudnego okresu pełnego narastającej frustracji. Jedno jest pewne: walka w środku stawki zapowiada się w tym sezonie wyjątkowo zacięta, a Aston Martin z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.