Yuki Tsunoda nie ukrywał rozczarowania po Grand Prix Singapuru, które, jak sam przyznał, było jednym z najtrudniejszych wyścigów w jego karierze w Formule 1. Kierowca zespołu Visa Cash App RB nie zdołał ukończyć wyścigu i musiał pogodzić się z serią niefortunnych zdarzeń, która przekreśliła jego szanse na dobry wynik na wymagającym torze Marina Bay.
Już od kwalifikacji wiadomo było, że Japończyk dysponuje tempem pozwalającym walczyć o punkty. Tempo uniemożliwiły jednak spektakularne komplikacje na starcie niedzielnego wyścigu, które całkowicie pokrzyżowały plany zespołu z Faenzy. W tłumie walczących na pierwszym okrążeniu samochodów, Tsunoda padł ofiarą pechowego kontaktu z Sergio Perezem z Red Bulla, w wyniku czego doszło do przebicia opony oraz uszkodzenia bolidu.
Konsekwencje tej kolizji były dla Japończyka bardzo kosztowne – bolid stracił na osiągach, a konieczność wcześniejszego zjazdu do boksu doprowadziła do większych strat czasowych. Po wyjeździe na tor okazało się, że uszkodzenia są na tyle poważne, iż dalsza jazda nie ma sensu. Zespół podjął więc decyzję o wycofaniu samochodu z rywalizacji, a Yuki opuścił paddock ze świadomością, że kolejne Grand Prix – tym razem japońskie Suzuka – już za pasem.

Kluczowym momentem GP Singapuru była walka o pozycję w pierwszym zakręcie, gdzie walka o każdy centymetr jest wyjątkowo zacięta. Statystyki tego wyścigu nie pozostawiają złudzeń – tor Marina Bay należy do najbardziej bezlitosnych w kalendarzu F1. Mury są tuż przy krawędzi toru, a margines błędu właściwie nie istnieje. Jak sam Tsunoda przyznał w późniejszych wypowiedziach, poczuł się zawiedziony nie tylko samym wynikiem, ale także pechem, który prześladował go przez całe weekendowe zmagania.
Niepowodzenie Japończyka jest tym bardziej bolesne, że jego tempo w ostatnich wyścigach dawało nadzieję na sięgnięcie po solidne punkty. Zespół Visa Cash App RB wciąż skupia się na rozwoju auta i walce o każdą pozycję w klasyfikacji konstruktorów, gdzie każda zdobycz punktowa może przynieść wymierne korzyści finansowe na przyszły sezon.
Warto podkreślić, że Tsunoda już od początku sezonu 2024 pokazuje się z bardzo dobrej strony na tle swojego zespołowego kolegi, Daniela Ricciardo. Jego rozwój od debiutu w 2021 roku jest zauważalny, a progres jaki wykazał w pracy z inżynierami oraz w zarządzaniu wyścigiem zyskuje uznanie ekspertów i kibiców. Niestety, wyścig w Singapurze był jednym z tych, w których los okazał się nieprzychylny i pokazał, jak cienka jest granica między sukcesem a niepowodzeniem na najwyższym poziomie motorsportu.
Nadchodzące Grand Prix Japonii, na słynnym torze Suzuka, to kolejna szansa dla Tsunody, by udowodnić swoją wartość przed własną publicznością. W ubiegłym roku również nie miał tam łatwego zadania, ale dodatkowa motywacja i wsparcie fanów daje mu paliwo do walki. Dla zespołu RB z kolei to także istotny sprawdzian – w końcu japoński producent Honda wciąż ściśle współpracuje z ekipą, dostarczając im swoje jednostki napędowe.
Fani Formuły 1 mogą mieć nadzieję, że Yuki wykorzysta wszelkie wyciągnięte z Singapuru lekcje, a nieprzewidywalność tego sportu sprawi, iż jeszcze w tym sezonie będziemy świadkami jego dobrego występu. Sam kierowca zapowiada, że jest gotów zostawić serce na torze, aby wynagrodzić zespołowi i kibicom gorycz singapurskiej porażki. Emocje gwarantowane!