Formuła 1 szykuje się na kolejne epokowe zmiany technologiczne w 2026 roku, kiedy to wejście w życie nowych regulacji będzie oznaczało rewolucję dla zespołów rywalizujących na najwyższym poziomie motorsportu. W tych dynamicznych okolicznościach coraz częściej pojawiają się doniesienia o powrocie gigantów – a wśród nich japońskiej Toyoty, której partnerstwo może okazać się kluczowe dla amerykańskiej ekipy Haas F1. Rozmowy w tej sprawie nabierają tempa i mają szansę odmienić oblicze zarówno zespołu z Kannapolis, jak i samego sportu.
W stawce Formuły 1, gdzie liczy się każdy szczegół technologiczny, wieloletnia obecność Siły napędowej oraz wsparcia finansowego potrafi zdecydować o tym, czy zespół będzie rywalizował o punkty, czy zostanie na szarym końcu. Haas od swojego debiutu w 2016 roku wyróżniał się pragmatycznym podejściem: korzystał z rozwiązań Ferrariego i współpracował z Dallarą. Jednak rosnąca ambicja oraz wizja rozwoju wymuszają poszukiwania stabilnego, mocnego partnera – takiego, który zagwarantuje transfer technologii, know-how oraz zasoby kluczowe w nowej erze F1.
Potencjalny powrót Toyoty do Formuły 1 – choć najprawdopodobniej nie w formie zespołu fabrycznego, lecz jako partner techniczny – rodzi olbrzymie nadzieje i emocje w paddocku. Japońska marka zainwestowała przecież miliardy w technologię F1 i posiada doskonale wyposażone centrum rozwojowe w Kolonii, które obecnie świadczy usługi innym ekipom. Ewentualny mariaż z Haasem otworzyłby nowe rozdziały dla obu stron.

Dla Haasa takie porozumienie byłoby wręcz życiodajne. Zespół prowadzony przez Gene’a Haasa od dawna boryka się z ograniczonymi zasobami inżynieryjnymi. Dzięki współpracy z Toyotą zyskałby dostęp zarówno do najnowocześniejszego tunelu aerodynamicznego, jak i szerokiego wsparcia R&D, na którego rozmach samodzielnie nie mógłby sobie pozwolić. Co więcej, przygotowania do sezonu 2026 wymagają zupełnie nowego podejścia do koncepcji bolidu oraz wdrożenia systemów hybrydowych najnowszej generacji – coś, w czym Japończycy mają ogromne doświadczenie, choćby z wyścigów długodystansowych (WEC).
Nie można lekceważyć też aspektu finansowego oraz marketingowego. Toyota, jako jedna z największych marek motoryzacyjnych globu, wnosi ze sobą gigantyczny potencjał promocyjny. Dla zespołu Haas oznaczałoby to szansę na przyciągnięcie większych sponsorów oraz poprawę reputacji na rynku, dla Toyoty natomiast – możliwość powrotu na światowe salony wyścigów bez ryzyka i kosztów prowadzenia własnej ekipy.
Rozmowy pomiędzy stronami toczą się od kilku miesięcy, jednak według informatorów z paddocku, najbliższe tygodnie będą kluczowe. Toyota – podobnie jak inne wielkie firmy branży – bardzo starannie analizuje ryzyko i potencjalne zyski z powrotu do F1. Wstępnie mówi się o dwuetapowym partnerstwie: najpierw wsparcie technologiczne i inżynieryjne, a w dłuższej perspektywie być może nawet większy udział w zarządzaniu projektem bolidu.
Dla fanów Formuły 1 taka współpraca to powiew świeżości i kolejny dowód na to, że sport ten przyciąga największych graczy motoryzacji świata. Jeśli negocjacje zakończą się sukcesem, już od sezonu 2026 możemy zobaczyć zupełnie nowy obraz ścigania – nie tylko dzięki zmianom regulaminowym, ale także dzięki nieoczekiwanym aliansom podmiotów, które jeszcze niedawno były na zupełnych przeciwstawnych biegunach motorsportu. Jedno jest pewne: rywalizacja o miejsce na szczycie staje się jeszcze bardziej intrygująca.